Być sexy – co to w ogóle oznacza?

Dobry wieczór 🙂
Na dzisiejszy poniedziałkowy wieczór proponuję temat, który dla mnie do całkiem niedawna był naprawdę bardzo trudnym tematem.
Niska samoocena i to ile wad widziałam w swoim ciele przeszkadzały mi czuć się ze sobą naprawdę dobrze.
Tak jak pisze Karolina Cwalina na portalu sukcespisanyszminka.pl:

„… trzeba włożyć ogrom pracy, by uwierzyć w siebie, swój potencjał, docenić własne umiejętności a wszystko po to, by móc kroczyć z podniesioną głową przez życie. My – kobiety, bardzo często koncentrujemy się na negatywach, posłużę się generalizacją, ale mamy nieznośną tendencję do umniejszania sobie i swoich zasług…”

Przez sporą część życia zdecydowanie lepiej dostrzegałam swoje braki i wady niż zalety i to, co we mnie piękne. Czasem wciąż mi się to zdarza, ale dobra wiadomość jest taka, że można się pozbyć takiego myślenia o sobie, tego cichego głosu w głowie, który co chwilę przypomina jakie to mam grube uda, niekształtny tyłek i nie wiadomo co tam jeszcze 😉
Można się tego pozbyć i warto zacząć od pytań postawionych w artykule

http://sukcespisanyszminka.pl/byc-sexy-co-to-tak-naprawde-znaczy/

Odpowiedz szczerze, a potem zastanów się co i jak możesz zmienić w swoim życiu i w sobie aby poczuć się naprawdę dobrze sama ze sobą 🙂
Powodzenia! 🙂

Uśmiechnij się :)

Dobry wieczór Skarbie 🙂

Dzisiaj – po tym, gdy już wiesz ile wartościowych, dobrych i pięknych osób i rzeczy jest wokół Ciebie i jesteś każdego dnia za nie wdzięczna – chciałabym zaproponować Ci „medytację uśmiechu”. Co to takiego?

Glenn R. Schiraldi w swojej książce „10 prostych sposobów na budowanie poczucia własnej wartości” prezentuje ośmiostopniowe ćwiczenie, dzięki któremu pielęgnujemy nasz uśmiech i przypominamy sobie, że tak naprawdę szczęście istnieje w nas, nie musimy go szukać na zewnątrz, bo jest ono częścią prawdziwej natury człowieka.

Spróbujemy?

  1. Usiądź wygodnie, wyprostuj plecy, stopy połóż płasko na ziemi, a ręce złóż swobodnie na kolanach. Górna część ciała powinna być wyprostowana, ale rozluźniona. Oddech pomoże umiejscowić się wygodnie w spokojnym, wyciszonym umyśle.
  2. Pomyśl o tych aspektach siebie, które wiążą się z chęcią do zabawy czy dobrym humorem. Wyobraź sobie, jakby to było gdybyś się uśmiechnęła – możliwe, że już samo wyobrażenie uśmiechu wywoła w Tobie uczucie zadowolenia.
  3. Uśmiechnij się – niech prawdziwy, szczery uśmiech rozleje się po całej Twojej twarzy, łagodząc rysy.
  4. Wyobraź sobie, że Twój uśmiech rozchodzi się na szyję i gardło, poczuj szczęście w tej części ciała i pozwól, by tam umiejscowiła się Twoja świadomość.
  5. Teraz niech szczęście rozszerzy się na Twoje płuca – poczuj ukojenie, jakie ze sobą niesie, niech Twoja świadomość także umiejscowi się w Twoich płucach.
  6. Teraz pozwól by szczęście wypełniło Twoje serce. Niech je ukoi i ogrzeje. Oddychaj głęboko i skup świadomość na tej właśnie okolicy.
  7. Poczucie szczęścia, które płynie z uśmiechu rozprzestrzenia się powoli na żołądek i inne obszary Twojego ciała, na których chcesz się skoncentrować.
  8. Każdą pojawiającą się myśl witaj z życzliwością, a potem powróć do przeżywania szczęścia każdą częścią swojego ciała.

Jest to bardzo prosta i uzdrawiająca medytacja. Uśmiech posiada bowiem dużą moc, a kiedy się uśmiechamy zmienia się energia w całym naszym organizmie. Wydzielają się endorfiny, wzmacnia się system immunologiczny,  a umysł zwalnia i poddaje się trwającej chwili. Gdy uśmiechamy się regularnie zmniejsza się poziom hormonów stresu: kortyzolu i adrenaliny, stabilizuje się ciśnienie krwi oraz relaksują się mięśnie.

Ja jeszcze całkiem niedawno nie byłam zbyt przekonana do tego typu metod i nigdy nie potrafiłam w pełni ich wykorzystać, ale ostatnimi czasy coraz częściej dostrzegam w sobie potrzebę wyciszenia się, spojrzenia w głąb siebie i zadbania o własne wnętrze, dlatego taka medytacja uśmiechem ma bardzo duże szanse na zostanie moją ulubioną 😉

Zatem uśmiechajmy się jak najczęściej, a najlepiej tak szczerze i prawdziwie jak dwójka dzieci z poniższych filmików – i wewnętrznie i zewnętrznie! 🙂

 

Dziękuję…

Dobry wieczór 🙂

Kochana, dziś chciałabym Cię prosić byś zastanowiła się nad tym kiedy ostatnio byłaś wdzięczna za to wszystko co masz, co Cię otacza, za to co przeżyłaś, za ludzi wokół Ciebie.
Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się za ile rzeczy i ludzi możesz każdego dnia dziękować?

WP_20160501_14_22_35_Pro

Za Rodziców, rodzeństwo, dziadków, przyjaciółki, przyjaciół, znajomych.
Za przypadkowy uśmiech osoby mijanej na ulicy, za sympatyczny gest kogoś w pracy, sklepie, bibliotece.
Za swoje włosy/ policzki/ oczy/ figurę/ brzuch/ nogi/ pieprzyki/ piegi/ paznokcie/ zęby.
Za to, że widzisz, słyszysz, odczuwasz smak i dotyk, potrafisz chodzić, biegać, skakać, tańczyć.
Za to wszystko co się dziś wydarzyło, za to co potrafisz i za to czego chcesz się nauczyć.
Za to, że masz dach nad głową, jedzenie w lodówce, dostęp do bieżącej wody, prądu, internetu.
Za to, że potrafisz czytać, chodziłaś do szkoły i na studia.
Za wszystkie miejsca gdzie byłaś i gdzie chcesz jechać.
Za to wszystko co się dziś wydarzyło, za to co wydarzyło się wczoraj, w ciągu całego tygodnia, miesiąca, roku, całego życia.
Za wszystko co dziś zobaczyłaś, przeczytałaś, usłyszałaś.
Za książki, filmy, piosenki, które uwielbiasz i te które wywołują u Ciebie pozytywne emocje i wspomnienia.
Za każdy uśmiech – ten, który wywołałaś, ten, który pojawił się na Twojej twarzy.
Za każdy swój sukces, nawet ten najmniejszy, za każdą porażkę, która jest przecież tylko informacją zwrotną, co należy poprawić na drodze do sukcesu.
Za każdą chwilę gdy się śmiejesz i jesteś pełna radości, za tą gdy jesteś zmęczona, zniechęcona, smutna…

Bądź tego wszystkiego świadoma i dziękuj za to! Każdego dnia tuż po przebudzeniu i tuż przed zaśnięciem.

Możesz także zacząć stosować bardzo proste ćwiczenie – każdego dnia zapisuj 5 rzeczy, za które jesteś wdzięczna i za które chcesz podziękować. Gdy ja zaczynałam codziennie notować „5 dobrych rzeczy z dzisiejszego dnia” było mi ciężko wymienić aż 5, ale po kilku dniach zaczynałam dostrzegać ich coraz więcej i więcej i lista ta praktycznie codziennie wydłużała się do 8 – 9, a czasem nawet 15 pozycji.

Czy to była kwestia prawa przyciągania i rzeczy tych było rzeczywiście coraz więcej czy też może ja po prostu zaczęłam je dostrzegać i być ich świadoma?
Jakie to ma znaczenie?

Najważniejsze jest to, że one były wokół mnie, a ja odczuwałam głęboką wdzięczność za taki stan rzeczy 🙂

 

A czy Ty łączysz kropki?

Ostatnio dostałam maila z informacją o spotkaniu z Włodkiem Markowiczem w Empiku, podczas którego będzie on podpisywać swoją nową książkę. Pierwszą moją myślą było „Aha… Włodek z Lekko Stronniczego – to pewnie będzie zabawnie, ironicznie i z przymrużeniem oka”, ale wtedy doczytałam, że książka jest swego rodzaju rozwinięciem filmu pod tym samym tytułem, który można zobaczyć na Youtube. Zanim więc wpisałam to spotkanie do kalendarza wyszukałam „Kropki” na YT.

I mnie zahipnotyzowało. Zaskoczyło. Wciągnęło. Zachwyciło. Zmusiło do refleksji.
Sprawiło, że zaczęłam więcej czytać i oglądać o Włodku i o tym, czym teraz się zajmuje.
Sprawiło, że nie mogłam się doczekać tego spotkania i możliwości choćby krótkiej rozmowy.

Gdy dojechałam na miejsce i przechodziłam przez galerię handlową nagle zatrzymałam się zdumiona. Człowiek, na spotkanie z którym tak się spieszyłam, siedział jak gdyby nigdy nic na ławce i stukał w swojego smartfona. Zaczęłam się zastanawiać czy mogę podejść i zagadać, ale uznałam, że nie będę Mu przeszkadzać – każdemu w końcu należy się chwila odpoczynku i spokoju, nie każdy lubi gdy zaczepiają go nieznajomi…

Poszłam do Empiku i stanęłam wśród całkiem sporej grupy osób. I po chwili zaczęło się spotkanie: kilka refleksji, trochę śmiechu i pytania publiczności… i znowu zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy nie zapytać o to zaczepianie przez nieznajomych… i znowu się zawahałam i nie spytałam. Uznałam, że spytam w tej krótkiej chwili podczas podpisywania książki. Jednak chętnych do autografu, wspólnego zdjęcia i krótkiej rozmowy było tylu, że po dwóch godzinach oczekiwania gdy okazało się, że nie wszyscy mogą zdążyć, organizatorzy postanowili skrócić czas „spotkania” i ograniczyć go tylko do autografu i ewentualnie szybkiego zdjęcia. W końcu przyszła kolej na mnie, poprosiłam dziewczynę stojącą za mną o zrobienie nam zdjęcia, podsunęłam książkę, uśmiechnęliśmy się w stronę aparatu, powiedziałam „dziękuję” i odeszłam.

13234882_881420215301918_615139197_o

To było takie proste.
Dziękuję.

W ciągu tych dwóch godzin przeczytałam fragment książki i uświadomiłam sobie, że Markowicz nie odkrywa Ameryki. Nie ma tam prawie nic dla mnie nowego.
A jednak tak bardzo są potrzebne książki, które mówią do nas o tak oczywistych rzeczach. O tym, że „nie ma jednej jedynej drogi do szczęścia”, że „nie warto nikogo wybudzać na siłę (…) „Poukładanych” należy po prostu zostawić w spokoju.”, że „dzieci uwielbiają odkrywać świat”, że zmieniając siebie zmieniasz świat dookoła.

Mimo wszystko jednak czuję, że będę do tej książki wracać, że będzie oklejona kolorowymi karteczkami, przypominającymi najważniejsze jej fragmenty.

Bo po prostu potrzebujemy by w tym pędzącym do przodu świecie jak najczęściej powtarzano nam to o czym tak łatwo zapominamy, choć w głębi serca tak bardzo za tym tęsknimy i tak bardzo tego pragniemy.
I właśnie za to dziękuję.

O tej książce na pewno jeszcze kiedyś przeczytacie, a już dziś polecam zobaczenie i zadumanie się nad wspomnianymi już „Kropkami” w wersji filmowej:

Pułapki rozwoju osobistego

… ja właśnie w jedną taką ostatnio wpadłam. Stąd też taka długa przerwa w pisaniu – potrzebowałam czasu by uświadomić sobie po co w ogóle ta pisanina, w jakim celu, dla kogo i co tak naprawdę chcę przekazać. Bo wydawało mi się, że ostatnie wpisy były takie wymuszone, na ostatnią chwilę. Nie chcę tak, ale w ostatnim czasie znowu wzięłam za dużo na głowę co powoduje, że – jako, że wciąż jeszcze nie umiem zarządzać odpowiednio dobrze sobą w czasie – brakuje mi czasu na to, by niektóre rzeczy robić odpowiednio dobrze.

I właśnie o tym chciałabym dziś napisać i się z Tobą podzielić – każda z Nas pracuje nad swoimi słabościami, wadami i ograniczeniami. Każda ma miliony zajęć i zadań do zrobienia każdego dnia: praca, studia, ćwiczenia fizyczne, gotowanie, sprzątanie, lektura mądrych książek, znajomi, rodzina, wolontariat, rozwój osobisty, dążenie do bycia idealną. To oczywiście jest nam w życiu bardzo potrzebne, bo nie wyobrażam sobie by nie dążyć do tego by z każdym dniem być coraz lepszą wersją samej siebie, ale trzeba uważać na kilka rzeczy.
Pierwszą z nich jest zbyt duża ilość obowiązków – naprawdę  nie musisz się zgadzać na wszystko, pomagać każdemu, koordynować każdego projektu, na wszystko i wszystkich – oprócz siebie – znajdować czas. Jeśli czasem powiesz „nie” nic się nie stanie. Naprawdę. Mi samej bardzo długo było zbyt ciężko w to uwierzyć, ale doprowadzało to czasem do sytuacji, że ludzie zupełnie nie doceniali mojej pracy, bo byli przekonani, że oni nie muszą się starać, ja i tak to zrobię. Już od dłuższego czasu pracuję nad tym, by otwarcie i asertywnie odmawiać jeśli mam akurat za dużo na głowie bądź też nie mam ochoty podejmować się nowego zadania – i nie chodzi tu o brak ambicji, odwagi, otwartości i gotowości na nowe wyzwania. Chodzi o szacunek dla samej siebie i umiejętność zaopiekowania się sobą. Pamiętaj, że ludzie nie przestaną Cię lubić jeśli im odmówisz, a jeśli znajdziesz czas na zadbanie o siebie i odpoczynek na pewno wyjdzie Ci to na dobre.
Druga pułapka to czas. Czas jest ograniczony i jeśli nie potrafisz nim (bądź też sobą w nim) naprawdę bardzo dobrze zarządzać, będzie Ci go brakowało. A to sprawi, że albo nie będziesz się wysypiać, poświęcać odpowiednio dużo czasu rodzinie i przyjaciołom lub na odpoczynek i regenerację, co z kolei doprowadzi do spadku efektywności Twoich działań oraz coraz większego zmęczenia, co może się negatywnie odbić na Twoim zdrowiu. A tylko w pełni zdrowa, wypoczęta i z naładowanymi pozytywną energią bateriami osiągniesz swoje cele 🙂

I ostatnia rzecz – chyba ta, która mnie najbardziej „ruszyła” to obniżona motywacja. Gdy masz 10 zadań na liście do zrobienia jest spora szansa, że uda Ci się zrobić wszystkie, a to sprawi, że Twoja motywacja i dobre samopoczucie wzrośnie. Ale gdy na takiej liście pojawia się 50 pozycji Twoja skuteczność maleje, a w Twojej głowie mogą pojawić się myśli typu: jestem beznadziejna, zupełnie nie ogarniam, ale jestem głupia. Wcale taka nie jesteś, po prostu masz za dużo na głowie. A czasami lepiej postawić sobie mniej ambitne cele – np. mniejsza ilość przeczytanych stron albo krótsze ćwiczenia; niż potem zastanawiać się dlaczego jestem taka beznadzieja, że znowu nie udało mi się spełnić tego co sobie postanowiłam na dany dzień, tydzień czy miesiąc.

Ja sama bardzo długo myślałam, że ludzie wiecznie zajęci i mniemający czasu są tacy… fajni. Wydawało mi się, że to znaczy, ze są ludźmi sukcesu, którzy są w drodze na szczyt. Teraz już tak nie myślę 😉
Oczywiście nie namawiam Cię do zupełnej rezygnacji ze wszelkich celów i odpuszczenie sobie pracy nad sobą. Ambitne cele, wyzwania, które nas rozwijają i zadania, dzięki którym stajemy się coraz lepsze są ważne, ale nie można brać za dużo na siebie bo przynosi to odwrotny skutek. Pamiętaj o tym 😉

… Nagłówki krzyczą jakim trzeba być
Co musisz w sobie zmienić by osiągnąć sukces
Wczoraj ci dali jedną rade, inną dają dziś
Więc ja ci mówię: zostaw ich, otwórz swoją furtkę
Każdego dnia pracuję trochę nad sobą
Lecz nie zamierzam już nigdy zabijać się żeby być idealnym
Za dużo we mnie życia, ze mnie jest człowiek nie robot
Jestem niedoskonały i przez to unikalny

[Refren]
Jestem tak idealnie niedoskonały
Że bardziej idealny już nie mógłbym być
Jestem tak perfekcyjnie nieposkładany…

 

 

Czy rzeczywiście „Egoizm to nie grzech!”?

Dobry wieczór Kochana!

Dziś chciałabym żebyś poznała niezwykłą, bardzo pozytywną, silną i mądrą kobietę – Dagmarę Skalską, która jest współzałożycielką Projektu Egoistka, promującego filozofię Pozytywnego Egoizmu.

Być może zareagowałaś na te słowa, tak jak ja na samym początku – „pozytywny egoizm? Przecież tak się nie da! Egoizm, jest zły. Oznacza skupienie się na sobie, nie pomaganie innym, nie dostrzeganie ich potrzeb”. Jednak wgłębiając się w to co Pozytywna Egoistka napisała na swoim blogu, facebook’owym profilu, aż wreszcie w książce zrozumiałam bardzo dokładnie o co chodzi i mam wrażenie, że każda z Nas, która chciałaby osiągnąć wysoki poziom pewności siebie, samoakceptacji i poczucia własnej wartości powinna sobie bardzo mocno przyswoić zasady Pozytywnego Egoizmu.

Dobrym pomysłem było by zacząć od przedstawienia Dagmary. Ona sama zrobi to najlepiej dlatego zapraszam TUTAJ 🙂

Kiedy poznaje się  historię Dagmary i Tomka człowiek zaczyna dostrzegać po pierwsze niesamowitą siłę, a po drugie skuteczność tej Drogi – popatrzcie na Nią. Czy zauważacie nieśmiałość, niepewność, strach, smutek, żal? 😉

I wtedy przeczytałam notkę zatytułowaną „Trening Pozytywnej Egoistki – 15 kroków” i to sprawiło, że po raz kolejny bardzo mocno zastanowiłam się nad tym czym tak naprawdę jest egoizm, dlaczego mamy poczucie, że jest zły i dlaczego nikt mi nie mówił, że to ja jestem dla siebie najważniejsza?

Mi bardzo ciężko było skupić się na sobie, na pierwszym miejscu stawiać swoje potrzeby i marzenia – przyznaję, że do dziś są sytuacje kiedy wygrywa poczucie, że przecież mogę się poświęcić, bo ktoś tego bardzo potrzebuje. Kiedy zapominam o tym, żeby być tu i teraz, nie czekać na akceptację innych tylko zaakceptować samą siebie w 100%, nie wegetować tylko żyć pełnią życia.
Podobnie lektura książki „Egoizm to nie grzech! Kurs na miłość” nie była tak lekka, łatwa i przyjemna jak mi się wydawało, że będzie (o samej książce też Wam opowiem kiedyś ;)). Zwrócenie uwagi ku wewnątrz jest trudne, czasami nawet bardzo trudne.
Ale opłaca się.
Przekonaj się sama.
Przeczytaj te 15 kroków, zastanów się nad każdym z nich, wydrukuj lub przepisz i powieś gdzieś w widocznym miejscu i zobacz co się zmieni w Twoim życiu gdy zaczniesz iść tą Drogą 🙂

IMG_20160419_193148

Tak było na spotkaniu autorskim z Dagmarą i Marcinem Wąsikiem podczas promowania ich nowej książki „Egoizm to nie grzech! Pokochaj swój umysł” 🙂

Puchatkowy Przepis na Sukces

Dobry wieczór Skarbie!

Tak sobie w ostatnim czasie myślę, że moje zarządzanie czasem pozostawia baaardzo wiele do życzenia… ubiegły tydzień obfitował w wiele różnych ciekawych wydarzeń i obowiązków tak, że zupełnie nie potrafiłam odnaleźć paru chwil na napisanie notki dla Ciebie. A przecież obiecałam ostatnio wspomnieć o Kubusiu Puchatku, który pokazuje jak konstruować plan pomagający nam dotrzeć do naszych celów, pomagający odnieść sukces. Na szczęście w moim stosiku książek czekających na przeczytanie znajduje się pozycja na temat czasu, więc mam nadzieję, że już wkrótce będzie lepiej 😉

Ale teraz przejdźmy do Pucharkowego przepisu na sukces.

Przeczytałam niedawno bardzo ciekawą książkę autorstwa Rogera E. i Stephena D. Allen pod tytułem: „Kubuś Puchatek i Przepis na Sukces” i to właśnie o głównych tezach i pomysłach w niej zawartych chciałabym Ci dziś opowiedzieć.

Poczciwy Miś o małym rozumku i jego przyjaciele ze Stumilowego Lasu razem z Nieznajomym na kartach tej książki odkrywają bardzo proste sposoby na osiągnięcie celu, o których bardzo często zapominamy, dodatkowo podają je w bardzo przystępnej formie akronimów, które jeszcze lepiej zapadają nam w pamięć. I tak grupa sympatycznych postaci z znanej książki i bajek najpierw zastanawia się nad tym co dla nich oznacza osiągnięcie sukcesu. To powinien być pierwszy krok przed rozpoczęciem każdej drogi do celu – dokładne określenie czym ten cel dla nas jest.

„Przepis pomaga zdecydować, jakiego rezultatu się pragnie (…) i pomaga ten rezultat osiągnąć. Bez względu na to, czy pracujesz na Wall Street, czy dążysz do oświecenia lub też rozwijasz swoją duchowość albo starasz się cieszyć chwilą obecną – bez względu na to czy jesteś biznesmenem, misiem, studentem czy Prosiaczkiem”

Jak więc wygląda ten przepis?
Bardzo prosto

Twój Sukces = S + U + K + C + E + S

S – Szukaj marzenia, czegoś co naprawdę chciałabyś osiągnąć, robić czy mieć. Nie zwracaj uwagi na trudności i przeszkody, jakie mogą pojawić się na drodze do osiągnięcia tych marzeń.

U – Użyj marzenia do określenia celu, bardzo konkretnego! Cele dziel na krótko- i długoterminowe.

O – Okazuje się, że każdy ma w sobie potencjalną moc

S – Sprecyzuj swoje cele

I – Identyfikuj cele

Ą – wyobraź sobie, że osiĄgasz te cele

G – Generowanie sukcesu wymaga konkretnego celu

A – doceniAj cele długoterminowe i nie zaniedbuj ich (to jest bardzo ważne!)

J – Jak najszybciej wyeliminuj sprzeczności pomiędzy celami

K – Konstruuj Plan – co trzeba zrobić? Kto ma to zrobić? Kiedy to zrobić? Ustal Kroki Milowe, które pomogą mierzyć postępy.

C – Celowo rozpatrz środki – czas, pieniądze, wiedzę i umiejętności. Zgromadź je lub uczyń dostępnymi, napisz też Spis Umiejętności czyli listę wszystkiego co potrafisz.

E – Efektywnie doskonal umiejętności i zdolności  – ćwicz z nastawieniem na cel i rób to jak najczęściej. Nagradzaj się za osiągane kroki milowe 😉

S – Skutecznie i mądrze dysponuj czasem – unikaj rozpraszania, ogranicz rutynowe czynności pożerające czas, deleguj zadania, pracuj w grupie – jeśli to możliwe

I ostatnia zasada… najważniejsza chyba z tych wszystkich, a mianowicie:
RUSZAJ DO DZIEŁA! Bo przecież nawet najwspanialszy plan jest nic nie warty, jeśli nie przystąpi się do jego realizacji.

„Jest takie chińskie przysłowie: „Wiele dróg wiedzie na szczyt góry, ale widok z niego zawsze będzie taki sam”. Niech twoja ścieżka będzie prosta i łatwa, i jeszcze coś – nie zapomnij nacieszyć się widokiem!”

Jeśli któryś z tych punktów jest dla Ciebie niejasny i nie wiesz jak go ogarnąć polecam przeczytać całą książkę – nie jest ona gruba i naprawdę bardzo przyjemnie się ją czyta.

Mam nadzieję, że weźmiesz sobie do serca rady Puchatka i jego przyjaciół i okażą się one pomocne, w każdym celu jaki tylko chcesz osiągnąć 🙂

O marzeniach

Dobry wieczór!

Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o marzeniach 🙂
O tym, że się nie spełniają, tylko trzeba je spełniać! 😉

Cztery lata temu mój najlepszy kuzyn kupił sobie motocykl i zaproponował mi wspólną przejażdżkę – pojechaliśmy wtedy na zlot motocyklistów w Chudowie. Wtedy motocykle zupełnie zawróciły mi w głowie i już na stałe zapisały się we wszystkich marzeniach jakie miałam… To wtedy pojawiła się myśl, że musi to być zielone Kawasaki Ninja 😉

522796_226362037474409_332750198_n

I tak przez trzy lata ta Ninja gdzieś mi tam „jeździła” po głowie, ale nie były to sprecyzowane plany na zdobycie jej, a raczej właśnie tylko mało przejrzyste marzenia.

Rok temu Marek niespodziewanie zabrał mnie do salonu Kawasaki i wtedy po raz pierwszy mogłam dosiąść mojej wymarzonej… zielonej… pięknej… ❤ I pojawiło się milion różnych myśli: niesamowita radość, strach, że ją przewrócę i zarysuję, podenerwowanie, że nie do końca dosięgam stopami do podłogi, wdzięczność Markowi, za to, że sprawił, że moje marzenia osiągnęły konkretną formę.

DSC05783

Prawie dokładnie rok później, po miesiącach oszczędzania, wielu godzinach szukania, wielu przejechanych kilometrach stałam się posiadaczką pięknej, zielonej Kawasaki Ninja 250R.
Pomimo wieeelu, wielu rozmów i docinek rodziców i wielu znajomych, którzy po części z troski, po części z innych powodów próbowali wyperswadować mi ten pomysł i gdzieś tam nawet czasem udawało się im wzbudzić we mnie poczucie winy i wątpliwości czy to jest na pewno dobry pomysł, gdy usiadłam na niej, poczułam niesamowitą radość i wdzięczność za to, że udało mi się spełnić kolejne marzenie.

FOT39E

I tak sobie pomyślałam, że pomimo tego, że nasze marzenia mogą martwić naszych bliskich, powinniśmy je spełniać. Nie czekając na to, aż same się spełnią tylko z całych sił dążyć do tego by osiągnąć to o czym marzymy.

Ja w pewnym sensie straciłam trzy lata, kiedy moje marzenia dryfowały wokół mnie i nie robiłam nic żeby je spełnić. Dopiero gdy mogłam ich dosłownie dotknąć, zobaczyć, zmaterializować, poczułam jak bardzo tego chcę i zaczęłam coś w tym kierunku robić. Dlatego pamiętaj o tym, by swoje marzenia zobaczyć i ich dotknąć, a następnie wyznaczyć plan, w którym dokładnie określisz jak to marzenie spełnisz. A pewnie domyślasz się, że spełnianie marzeń podnosi poziom naszej samooceny i pewności siebie – zwłaszcza tych najbardziej wymagających 🙂
O tym jak skonstruować plan, który pomoże nam spełniać marzenia, w następnej notce opowie nam Kubuś Puchatek i jego przyjaciele ze Stumilowego Lasu 😉

A Markowi, który swój wkład w spełnienie tego marzenia opisał tutaj baardzo, bardzo dziękuję za wszystko! 🙂 ❤

 

O słoniu i paliku…

Kochana!

Na dziś znowu filmik. I to w zasadzie taki, który nie wymaga żadnego komentarza… O. Adam Szustak mówi tam praktycznie wszystko co chciałabym Wam powiedzieć.

Tą bajkę o słoniu znam już od jakiegoś czasu, to mądrość jaka z niej płynie pozwoliła mi na walkę z wieloma moimi „palikami”, które od zawsze wydawały mi się takie wielkie i mocno mnie uwiązywały, a tymczasem okazało się, że wcale nie potrzeba, aż tak ogromnej siły, że wystarczy tylko odrobina pracy, ćwiczeń i czasu żeby się ich pozbyć.

Wiem, że Ty też tak możesz!

Musisz tylko dostrzec swoje paliki i uświadomić sobie, że one wcale nie są tak duże jak Ci się wydaje.

Zapraszam do posłuchania:

Karma wraca? :)

Dobry wieczór Skarbie!

Na dzisiejszy wieczór przygotowałam dla Ciebie krótką prezentację Damiana Redmera z bloga Rozwojowiec.pl – o Damianie i jego projekcie wspominałam już TUTAJ. Mam nadzieję, że przekonałaś się wtedy, że jest On niesamowitym i baaardzo mądrym człowiekiem, który z prawdziwą pasją dzieli się swoją imponującą wiedzą dotyczącą rozwoju osobistego – bardzo szeroko rozumianego.

Dziś jeden, bardzo łatwy sposób na poprawienie własnej samooceny i pewności siebie.
Jaki?

Posłuchajcie:

 

Co o tym myślicie? 🙂

 

12715393_1087395517978220_7506228170457498133_n